poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Piętnaście

Szok. Niedowierzanie. Rozrywający, mentalny ból. Wszechogarniająca rozpacz. Brak jakichkolwiek pozytywnych emocji. Zero zrozumienia dla tajemnicy ojca. Wyrwana siłą neutralność do zdrowia. Do zbliżenia wielu ludzi z tymi uczuciami potrzeba dni, miesięcy, lat. Jej wystarczyło kilka sekund.
Zatkała niewidzialnymi wacikami dopływ jakichkolwiek dźwięków do błony bębenkowej. Zignorowała. Wszystko. Współczujące słowa powiązanego z jej rodziną i pracą lekarza, prośby o nieprzebywanie w pomieszczeniach z mnóstwem ludzi, jakby nagle miały ponieść ją emocje i ogarnąć niekontrolowane ruchy ciała, porady na temat ograniczenia godzin pracowania, a najlepiej zminimalizowanie ich do zera. Nic nie słyszała, chyba wyrwana z zupełnie innego świata, świata, który wcześniej barwił sam siebie pozytywnymi kolorami, jedynie czasami pozwalając wkraść się szarości. Wystarczyło jej te kilka pierwszych słów - tego nie da się wyleczyć, na to nie ma zwalczającego wszystkie objawy leku.
Płakała. Pierwszy raz od czasów przedszkola, kiedy to nie mogła nikogo nakryć przy zabawie w chowanego. Wyła z bezsilności, obracając w dłoniach buteleczkę tabletek łagodzących przychodzącą z czasem depresję. Wszystko zniknęło, tak nagle. Satysfakcja z posady, poniekąd zabawa w kotka i myszkę z Kadziewiczem, wspomnienia sprzed kilkunastu miesięcy, nawet otępienie i trzęsące się jak galaretka dłonie. Została tylko ona. Ona i choroba.
Wiedziała, że nie powinna. Wiedziała, że gdyby szef dostał info o jej ekscesach, na dzień dobry przydzieliłby Łukaszowi kogoś innego, mimo iż od teraz będzie miał powód do pozbycia się jej z mieszkania siatkarza o większym i niebezpieczniejszym zakresie. Wiedziała, że jej miejsce w tym momencie nie obejmuje baru, który w takim stanie powinna omijać szerokim łukiem i dostawać mdłości na widok walących po oczach szyldów, tylko te cholerne siatkarskie cztery kąty.
Ale i wiedziała, że w inny sposób nie zapomni, nie wymaże tego wszystkiego ze swojej pamięci. Przynajmniej na chwilę.
- Niech pan leje więcej - bełkotała, już nieźle zaciągając po pijacku, w końcu zaprzestając zabawy z opakowaniem medykamentów.
- Jest pani pewna? - widziała w jego oczach zawahanie. - Może pani chce, ale wygląd i czyny mówią coś innego.
- Nie dyskutuj, tylko, do cholery, lej!
Cztery szklaneczki, pięć, sześć? Straciła rachubę po dwóch. I ani śniło się Lukrecji postarać o jej odzyskanie.

Pukanie do drzwi? Nie, tak tego określić nie było można. Coś na wzór walenia, dobijania się na siłę? O niebo wyższa liga. I oczywiście pasująca.
Popędził pod front z rozradowanym sercem i poplątanymi jak jelita myślami. Czuł, że to ona, że to ta niewysoka blondynka, która już nie raz doprawiła mu porządnych rogów. Niestety, był facetem. A facet z reguły kobiecej intuicji nie posiada.
- Witaj, Łukaszku! - nie pytała o pozwolenie. Wtryniła się na siłę, rozsiewając dookoła męski zapach pomieszany z czekoladowym. - Chyba się nie gniewasz, że wpadłam w odwiedziny?
- Generalnie to nie... - wyjąkał, choć jego rozum podpowiadał mu coś zupełnie innego. Sprzecznego z kipiącym testosteronem. - Dominiko, to nie jest odpowiednia pora. Proszę, idź sobie.
- Wyganiasz mnie? Tak po prostu? - zachłysnęła się powietrzem, wypychając nadmuchane piersi do przodu.
- Nie, nie tak po prostu. Czekam na kogoś.
- A, już rozumiem. Znalazłeś sobie inną na szybki numerek?
- Żebyś wiedziała - nie lubił kłamać. Ale w tej sytuacji innego wyjścia nie miał. Lepsze takie kołtuństwo niż dzielenie się z przelotną kochanką o codziennych problemach.
- Lepszą ode mnie?!
- To chyba logiczne?
- Może dla ciebie. Na pewno nie dla mnie.
Kuszenie to jej drugie imię. Nie chowała go przed nikim, nie ograniczała go do minimum w towarzystwie żonatych i posiadających pociechy. Każdego stawiała na jednej szali. Również i jego.
Przepadło zdrowe myślenie, zupełnie tak jak troska o Śmiglewską i o brak jej osoby w mieszkaniu, mimo iż od kilku godzin powinna właśnie tutaj grzać swoje cztery litery. Była tylko Dominika, jej kasztanowe włosy i nogi jak do nieba. To nie on nie potrafił się powstrzymać, to jej brakowało pohamowania swoich żądz. Rzuciła się na niego, nie pytając o pozwolenie. Nie musiała? Czy może raczej wiedziała, że tak czy siak je dostanie?
Zawędrował dłońmi na jej pośladki. Zaciskał na nich palce przez te wszystkie minuty, kiedy ich języki odgrywały najbardziej dziki taniec. Już ją miał. Już chciał pozbyć się spodenek, gdyż majtek zapewne i tak nie założyła, wziąć ją na ten niedużej kanapie i po chwilach upojenia wyprosić jak gdyby nigdy nic. Chciał, a nie mógł. I to nie z własnego powodu.

Szum w głowie i zero logiczności opanowały cały jej organizm. Nie panowała nad sobą, nad ilością pochłanianego alkoholu. Po którejś szklaneczce zrzuciła tak często oblegane przez nią szkło na podłogę, wzięła tabletki i wyszła, cudem nie zapominając rzucić zapłaty za trunki. Nie wiedziała, dlaczego nie wylądowała gdzieś w krzakach, dlaczego nie potknęła się chociażby na nierówności chodnika, dlaczego żaden policjant jej nie sprzątnął. Dotarła do Kadziewiczowej kamienicy, chyba z czuwającą nad nią opatrznością boską, tak jak i dotarła pod drzwi czterech ścian. Dziwnym trafem lekko uchylonych.
Obiecał jej, że nie zrobi nic głupiego, że nie doprowadzi się do takiego stanu, w jakim egzystowała aktualnie ona. Może i tej obietnicy dotrzymał. Ale głupoty już nie dał rady opanować.
- Wiedziałam, że zaufanie komuś takiemu jak ty jest porównywalne z poddaniem się pod opiekę osobie pokroju Bin Ladena - bąknęła, już nie powstrzymując i swojej wściekłości, i swojego braku kontroli.
Dlaczego nie pozwoliła pofiglować im na kanapie? Dlaczego zrzuciła ją z mienia Łukasza, uprzednio boleśnie wykręcając obie ręce? Dlaczego kopnęła ją w centralny ośrodek brzucha? Dlaczego wyrzuciła za drzwi, i to w dosłownym znaczeniu tego słowa? Dlaczego nawrzeszczała na siatkarza, zbluzgała go od najgorszych i zamknęła się w swojej klitce, po drodze zrzucając kosztowny obraz na podłogę?
Nie wiedziała. Ale jej choroba już tak.

***
przepraszam, zapomniałam dodać wczoraj przed wyjściem do pracy.
mam nadzieję, że mi wybaczycie.

no, to zbliżamy się w końcu do sedna.
i nie wiem, czy się wam ono spodoba.

chcę do Polski. now.


21 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Normalnie aż mi się smutno zrobiło. Luki, obrońca praworządności i porządku, zapija smutki w alkoholu i lekach na depresję. Kurczę, ona długo tak nie pociągnie. Mam nadzieję że powie Łukaszowi co się dzieje, bo ten nie jest jej obojętny. A i ona znalazła sobie miejsce w jego sercu, dziwnym trafem. A Dominika oczywiście musiała przyjść na seksik akurat w tym momencie, prawda?! Chociaż może to i dobrze- przynajmniej Luki mogła pokazać jak bardzo jest zazdrosna ^^
      Dochodzimy do sedna? Cieszę się, ale jak dla mnie to już jest sam środeczek *.*
      Nie daj się zjeść fast foodom! Polskiej siły nic nie ruszy. Całuję, S. :*

      Usuń
  2. Wybaczamy. Praca jest pracą szczególnie że pracujesz w takim fajnym miejscu. Wiadomo dzieciaki najważniejsze. Kto by się na Kadziowym miejscu takiej Dominice oparł? Nie dziwię się ale się cieszę że pokłady ludzkich uczuć się w nim jakos odgrzebuja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak mi jest szkoda Lukrecji. Cały jej świat stanął do góry nogami, a raczej nie stanął a zatrzymał się. Przecież tak aktywnej osobie jak ona wiadomość o takiej chorobie o poleceniu że lepiej będzie jak zrezygnuje z pracy to koniec świata. Do tego Łukasz niby nie chciał, ale jest facetem, naprawdę mało który facet zrezygnuje gdy laska wpycha mu język do gardła. A Kadziu miał takie dobre chęci by się powstrzymać, niestety wyszło i tak na to że jest szatanem w ludzkiej skórze przynajmniej w oczach Lukrecji

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak mi żal LukrecJI!! Stanęła przed jakimś kurewskim murem i dalej drogi nie ma! Nie przeskoczy go, ani nie ominie!
    Kadziu mnie zawiódł! Nie mógł choć przez chwilę utrzymać pytona w gaciach! Mężczyźni to mnie czasem przerażają!

    OdpowiedzUsuń
  5. Intrygujące słowa o tym sednie, czekam z niecierpliwością :). Lukrecja w tym rozdziale wcale nie przypominała Luki, no może oprócz momentu gdy zepchnęła z Łukasza Dominikę. Kadziu za to zachował się typowo i normalnie cholernie nie fajne to było.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ucieczka do alkoholu mogła wydawać się dobrą, ale, jak widać, nie była.
    Coś mi się wydaje, że zaczyna ich do siebie ciągnąć ;)
    podejrzewam, że nam się nie spodoba owo sedno. Cóż, zobaczymy :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. No dobra. sprawiłaś, że ją lubiłam, później przestałam ją rozumieć, a teraz sama nie wiem... Czego ona chce?

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy owym sednem będzie fakt, że właśnie teraz, gdy Luki dowiedziała się o poważnej chorobie, Łukasz sobie uświadomił, że go do niej ciągnie? Jeśli tak, to zdeczka beznadziejna sytuacja bo coś mi się nie chce wierzyć, że Śmigielska teraz będzie miała głowę do tego, by się z kimś wiązać. Nie będzie chciała by ona i jej choroba były dla kogoś ciężarem.
    Alkohol jako forma zapomnienia o błędach? Może i nieskuteczna, ale cholernie szybka.
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  9. wybaczamy :)
    Kadzio ma słabą wolę. Nie dziwię się Lukrecji. Każdego by coś takiego dotknęło. Nawet kogoś takiego jak ona. Udaje, że nie ma uczuć, ale grupo się myli.
    A ja nie wiem co bedzie sednem o.
    iśka

    OdpowiedzUsuń
  10. Współczuję Lukrecji. To jest straszne ,że ludzi w takim wieku spotkyka coś takiego- choroba na którą nie ma lekarstwa. Łukasz nic się nie zmienił niby nie chciał, ale co z tego skoro i tak to zrobił.

    OdpowiedzUsuń
  11. Już wcześniej pisałam, że żal mi Lu. Choroba ma to do siebie, że zawsze przychodzi nieproszona i w najmniej odpowiednim momencie. Ja też na jej miejscu poszłabym się zalać w trupa, bo inaczej nie dałoby rady. Łukasza to za wcześnie pochwaliłam, bo jednak mało co a nie wylądował by na kanapie z Dominiką jednak Lukrecja mimo upojenia alkoholowego sobie z nią dość szybko poradziła.
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. No i zrobiło mi się smutno. Bo szkoda mi Luki. Chyba nie ma nic gorszego, niż choroba w tak młodym wieku, kiedy to powinna czerpać z niego najwięcej, brać garściami... Po usłyszeniu takiej diagnozy pewnie sama poszłabym się upić jak świnia, więc wcale się nie dziwię, że nogi zaprowadziły ją do baru.
    W Łukaszu chyba coś pękło, i to na dobre! Inaczej nie zamartwiałby się tak o Lukrecję. Zakochał się? Może.
    Dominiko, nie mogłaś wybrać sobie innego dnia na odwiedziny? Całe szczęście, że Pani Ochroniarz wywaliła cizię z mieszkania Kadziewicza, pomimo upojenia alkoholowego. Przynajmniej nie będzie się menda pod nogami plątać.

    Ściskam cieplutko i przesyłam trochę wyimaginowanej, Twojej ulubionej białej z kokosem. :*

    Pati.

    OdpowiedzUsuń
  13. Biedna Lukrecja...jej życie z dnia na dzień tak się wywróciło do góry nogami:-/ oj Kadziu żadnych zahamowań...;)

    Pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Kurde, niefajnie. Nawet smutno :c
    Tak cholernie mi szkoda Luki. Taka młoda jest, całe życie przed nią. I dlaczego akurat ją musiało dopaść to wstrętne choróbsko?
    Nie dziwię się, że się upiła, bo pewnie zrobiłabym to samo na jej miejscu.
    I co teraz będzie z Łukaszem ?
    Kurde no, chyba idę płakać.
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  15. Luki to przerosło. Nie dziwię się jej choroba potrafi przewrocić życie do góry nogami. Teraz mnie ciekawi to jak na to wszystko zareaguje Łuki jeśli w ogole ona mu o tym powie. Coś czuję, że to będzie zagmatwane, w sumie to już jest.

    OdpowiedzUsuń
  16. Luki to przerosło. Nie dziwię się jej choroba potrafi przewrocić życie do góry nogami. Teraz mnie ciekawi to jak na to wszystko zareaguje Łuki jeśli w ogole ona mu o tym powie. Coś czuję, że to będzie zagmatwane, w sumie to już jest.

    OdpowiedzUsuń
  17. biedna Luki :( mam nadzieję, że Kadzisław pomoże jej w jakimś stopniu stanąć na nogi.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ta cholerna choroba i Kadziewicz, który nie potrafi nad sobą zapanować to chyba materiały na stworzenie bomby wysadzającej połowę kontynentu.
    Ciekawa jestem jak to się wszystko dalej potoczy. Luki ma przed sobą przecież całe życie...
    Może Łukasz jej pomoże? Tylko jak, skoro ciągle mu się obrywa, a nikt nie wie za co?
    buźki ;*
    Zakręcona ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Bo jej na nim zależy. Podobnie jak jemu na niej.
    Oboje to udowadniają głupim, bezradnym zachowaniem.

    OdpowiedzUsuń